Recenzja filmowa: Morderczy żar (PLAKAT) - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Morderczy żar (PLAKAT)

Recenzja również na: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

Plakat i informacje o filmie

Repertuar Kina "Sokół" w Tucholi: Październik 2024

Zacznę patrzeć coraz bardziej podejrzliwie na filmy, których akcja umiejscowiona jest wśród pięknych widoków, bo zdecydowanie zbyt często aspekt ten ma być rekompensatą za kulejący scenariusz. I chociaż jest to być może zbyt daleko idące i krzywdzące uogólnienie, to sprawdza się niestety w przypadku tego współczesnego thrillera noir.

Na pięknej greckiej wyspie dochodzi do tragicznego wypadku, a przynajmniej tak to wygląda. Tylko szwagierka ofiary ma co do tego wątpliwości, dlatego wynajmuje prywatnego detektywa spoza wyspy, który ma rozwiązać zagadkę tej tajemniczej śmierci. Na lokalną policję nie ma co liczyć, gdyż podobnie jak wszyscy mieszkańcy siedzi głęboko w kieszeni bogatej i potężnej rodziny Vardakis, której członkiem był zmarły, a która z jakichś powodów nie chce podważać oficjalnej wersji o wypadku.

Na pierwszy rzut oka elementy klasycznego kryminału noir są tu obecne, począwszy od steranego życiem detektywa. Wiemy że jest nieszczęśliwy, bo pije whisky z gwinta. Wokół niego kręci się też femme fatale, która ma swoje tajemnice. Brakuje tylko intrygi, a jak wiadomo bez niej wszystko inne traci na znaczeniu. Rozwiązanie zagadki jest tak oczywiste, że przez większość seansu byłam pewna, że nie może być prawdziwe. Nic innego jednak nie miało sensu. Z jednej strony dobrze, że twórcy za bardzo nie wydziwiają, z drugiej jednak taka przewidywalność pozbawia film napięcia, bez którego jak wiadomo thrillery nie mają racji bytu.

Zdziwiło mnie bardzo, że scenariusz powstał na podstawie opowiadania Jo Nesbo. Niespecjalnie przepadam za stylem tego autora, ale jednocześnie nie mogę jego książkom odmówić wielowątkowych i złożonych akcji, w których wciąż drży się o los bohaterów. Żadnego z tych elementów tutaj nie ma. Powiedziałbym nawet, że film jest nudnawy i sprawdza się raczej jako tło do obiadu, a nie historia powodująca bezsenność. Widoki są ładne, a aktorzy się starają, jednocześnie fabuła została poprowadzona po najmniejszej linii oporu. Można było pobawić się konwencją neo-noir, która daje szerokie pole do popisu, jednak jedyne chwyty jakie serwuje nam reżyser to ujęcia w zwolnionym tempie oraz drętwa i kompletnie nic nie wnosząca narracja z offu. W sumie oglądanie nie boli, ale do zachwytów, czy choćby średniego zaangażowania bardzo daleko.

(Ala Cieślewicz)

reż. Philippe Lacôte

Ocena: 5/10